12 października 2013

Zbawić Bangladesz

Kolejny pożar. Kolejna tragedia. Kolejni zabici i ranni ludzie. We wtorek, 08. października miał miejsce, czwarty z serii, pożar w fabryce odzieży w Bangladeszu.

Godzina 17:45, 170 pracowników wieczornej zmiany w pocie czoła wypracowuje swoje godziny. Żaden z nich nie spodziewa się, że dla niektórych będą one ostatnie. Dziewięciu zabitych i 46 rannych to nie najgorszy możliwy scenariusz (biorąc pod uwagę kwietniowy horror w Rana Plaza, w którym zginęło ponad tysiąc pracowników), ale tego filmu nigdy nie musielibyśmy oglądać gdyby... No właśnie 'gdyby'. Mogłabym długo gdybać o zasadach bezpieczeństwa, ubezpieczeniach, komforcie pracy, odpowiednim wynagrodzeniu za wykonaną usługę, kontrolach i tym podobnych, ale to byłoby tylko czysto teoretyczne gdybanie z europejskiej perspektywy. Znacznie lepiej opisała to w swoim tekście "Między rozumem i sumieniem" Martyna Nawrocka, która bazowała na osobistych obserwacjach. 

Ile jeszcze ludzi musi zginąć żeby nastały jakieś zmiany?





Może jednak spróbujmy popatrzeć na tą sytuację z naszej, europejskiej perspektywy. Skoro nie jesteśmy w stanie z dnia na dzień zbawić świata, ocalić azjatyckich pracowników, poprawić warunków pracy w fabrykach ani zwiększyć płac, to co jesteśmy w stanie zrobić?

Z punktu widzenia potencjalnego konsumenta przede wszystkim będą to bardziej przemyślane zakupy. Z badań TNS Polska wynika, że najczęstsze nieprzemyślane zakupy to ubrania i obuwie. W szale wyprzedażowym zapominamy o tym, że konkretna rzecz, która kusi niską ceną może być okupiona nadgodzinną pracą bez dodatkowego wynagrodzenia w niebezpiecznych warunkach fabryki, z której wyjścia pilnują ochroniarze nie pozwalający opuścić budynku zanim wyznaczona liczba produktów nie zostanie wyprodukowana.

Z puntu widzenia koncernu, jakim w Polsce jest np. gdańskie LPP są to przemyślane zlecenia produkcji kolekcji. Skoro, jak ogłasza koncern, nie wysyła się kontroli do fabryk w Bangladeszu gdyż kraj zbyt niebezpieczny, to dlaczego wybiera się tamtejsze fabryki?

Z punktu widzenia polskiego projektanta jest to wspieranie polskiego PKB i zlecanie produkcji polskim krawcowym. Och ileż patriotyzmu wybrzmiało w tym zdaniu. Ale to wszystko prawda. Większość polskich projektantów i marek szyje w małych, rodzinnych szwalniach na terenie naszego kraju.

A więc co możemy zrobić? Przede wszystkim myśleć. Niby proste, a jednak często wpadamy jak śliwka w kompot. Uruchamiaj mózg przy każdym zakupie. Podobno narząd nieużywany zanika.

Ania Wawszkiewicz

Moda to coś więcej. Niż ciuchy, looki, wyprzedaże i ałtfity. Moda to przekazy, emocje, system korelacji, język. Słowami walczę o to by o tym pamiętać. Poza tym bywam tu i tam, czytam to i tamto, piszę tu i ówdzie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz