13 października 2013

Event eventowi nierówny

Zacznijmy od tego, że w tytule dwukrotnie używam zapożyczeń z angielszczyzny. Niestety. Znowu. Pomimo szczerych chęci i zawrotnych poszukiwań stwierdzam iż nie powstało jeszcze słowo, które zawiera w sobie tak wiele różnych definicji tak wielu różnych słów. Czym jest event, na przykładzie tych modowych, opowiadałam trochę w tekście o "Odbiorcach polskich eventów modowych" także rozwijać nie będę. Może tylko dodam, że osobiście nie lubię zapożyczeń. Bo po co change`ować world, skoro można zmieniać świat? Najlepiej zaczynając od siebie.

Narzekactwo to narodowa zdolność Polaków. Tak wiem. Ale coś mi się zdaje, że zaczynamy osiągać poziom hard. Jeśli nie ma na co narzekać, to narzeka się na to co jest, jakiekolwiek jest. Powód przecież zawsze można jakiś podpiąć. Za zimno, za ciepło, za ciasno, za dużo, za jasno, zbyt mrocznie, zbyt głośno.




Do czego dążę? Do tego, że każdy powstający, odbywający się, trwający czy zakończony event modowy również osądzamy, oceniamy. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że często jedną miarą. Nie oceniam oceniania, bo to często jest początkiem pozytywnych zmian. Chodzi bardziej o wrzucanie do jednego wora FashionPhilosophy Fashion Week Poland i Warsaw Fashion Weekend, Cracow Fashion Awards i Silesia Fashion Look. A to nie tak. Nie tędy droga. Za prosto by było. A my przecież lubimy utrudniać sobie życie. Każdy z eventów, które przytoczyłam ma innych potencjalnych odbiorców, inny budżet, inne cele szczegółowe i innych organizatorów.

Możemy sobie narzekać na fakt komercyjności Warsaw Fashion Weekend, które komercyjne jest podobno dlatego, że można kupić wejściówkę i po prostu w nim uczestniczyć. Owszem możemy. Ale możemy również spojrzeć na to z innej strony. Wyjrzeć zza czubek własnego nosa i popatrzeć szerzej. Są miliony osób zainteresowanych modą, które nie mają realnej możliwości uczestniczenia w elitarnych pokazach mody, większych eventach modowych. Warsaw Fashion Weekend umożliwia im uczestnictwo. Kto wie, może po tym doświadczeniu stwierdzą, że moda śmiertelnie ich nudzi i zaprzestaną 'walki o pierwszy rząd', a może wręcz przeciwnie uznają, że to ich świat i zaczną starać się bardziej.

Nikt nie był zmuszony (musi to słowo, na które jestem uczulona) do udziału w tym wydarzeniu, a zdaje się, że teraz większość MUSI go skomentować. Najgłośniej, najpilniej i najrozleglej wygłaszali swoje zdania za lub przeciw (bardziej przeciw) nie-uczestnicy. Ja tam byłam. Na wielu różnych eventach modowych również. Miałam porównanie. Miałam sporo zastrzeżeń (głównie w kwestii samej organizacji), ale zdołałam znaleźć też pozytywy. Przede wszystkim byli to ludzie. Ale nie Ci pokazani w reportażu Chajzera. Ci wyjątkowi, jedyni, niepowtarzalni, jak na przykład czteroosobowa Baajkowa ekipa, z uśmiechem witająca zainteresowane ich wytworami z metką Nuthatch, osoby. To totalnie zakręceni ludzie, chcący wprowadzić sporo koloru na szare, polskie ulice. To druga, po The Frock by Kaja Śródka, marka, która promuje damskie fraki. To między innymi dla spotkania z nimi warto było odwiedzić choć na chwilę WFW. Gdyby nie to wydarzenie wciąż nie wiedziałabym o ich istnieniu.
Zdjęcie: własność prywatna
Nie tylko uczestnikom, za pośrednictwem sprzedaży biletów, WFW umożliwia uczestnictwo w wydarzeniu, również markom, które mają możliwość pokazania twoich wytworów, zachęcenia do zakupu lub zainteresowania samym produktem. A nóż znajdzie się jakiś inwestor w całej tej zgrai ludzi wszelkiej maści. I już, rach ciach, interes się kręci. Bo przecież hajs się musi zgadzać.

Pisze o tym, bo mam dosyć osądzania i narzekania na niski poziom poszczególnych eventów modowych, których teraz jest całe zatrzęsienie. Skoro porównujemy dwa zupełnie różne wydarzenia to należy pogodzić się z tym, że postawienie przy nich znaku równości nigdy nie będzie możliwe. Nie mówię o tym żeby równać do dołu. Co to, to nie. Chodzi o to, żeby zauważać różnice, nie braki - różnice.

Jakiś czas temu Michał Zaczyński wyliczał polskie feszyn łiki. Było zabawnie. Czy mamy więcej feszyn łików niż cała Europa? Tego nie wiem, ale wiem jedno. Skoro takie imprezy powstają, skoro ktokolwiek zabiera się za ich organizacje to (oprócz tego, że nie wysila się tworząc nazwę) oznacza, że jest na nie zapotrzebowanie. Projekty nie powstają bez przyczyny. Coś musi być punktem zapalnym. Coś lub ktoś. Zazwyczaj ktoś. Pokaz, wystawa czy wykład dla pustej sali byłby bez sensu.

Nie każdy pokaz to Bohoboco, nie każde wydarzenie to fashion week, nie każdy wykładowca to Jerzy Antkowiak i nie każda książka to "Prada. Obyczajowy fenomen". Za to każde wydarzenie modowe jest promocją mody jako takiej, a o to chyba chodzi. "Moda na modę" oprócz tego, że może sporo namieszać (i już to robi), może też sporo zmienić, na dobre. Tak, jestem naiwna i w to wierze.



Ania Wawszkiewicz

Moda to coś więcej. Niż ciuchy, looki, wyprzedaże i ałtfity. Moda to przekazy, emocje, system korelacji, język. Słowami walczę o to by o tym pamiętać. Poza tym bywam tu i tam, czytam to i tamto, piszę tu i ówdzie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz