Event eventowi nierówny
Zacznijmy od tego, że w tytule
dwukrotnie używam zapożyczeń z angielszczyzny. Niestety. Znowu.
Pomimo szczerych chęci i zawrotnych poszukiwań stwierdzam iż nie
powstało jeszcze słowo, które zawiera w sobie tak wiele różnych
definicji tak wielu różnych słów. Czym jest event, na przykładzie
tych modowych, opowiadałam trochę w tekście o "Odbiorcach polskich eventów modowych" także rozwijać nie będę. Może
tylko dodam, że osobiście nie lubię zapożyczeń. Bo po co
change`ować world, skoro można zmieniać świat? Najlepiej
zaczynając od siebie.
Narzekactwo to narodowa zdolność
Polaków. Tak wiem. Ale coś mi się zdaje, że zaczynamy osiągać
poziom hard. Jeśli nie ma na co narzekać, to narzeka się na to co
jest, jakiekolwiek jest. Powód przecież zawsze można jakiś
podpiąć. Za zimno, za ciepło, za ciasno, za dużo, za jasno, zbyt
mrocznie, zbyt głośno.
Do czego dążę? Do tego, że każdy
powstający, odbywający się, trwający czy zakończony event modowy
również osądzamy, oceniamy. I nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie to, że często jedną miarą. Nie oceniam oceniania, bo to
często jest początkiem pozytywnych zmian. Chodzi bardziej o
wrzucanie do jednego wora FashionPhilosophy Fashion Week Poland i
Warsaw Fashion Weekend, Cracow Fashion Awards i Silesia Fashion Look.
A to nie tak. Nie tędy droga. Za prosto by było. A my przecież
lubimy utrudniać sobie życie. Każdy z eventów, które
przytoczyłam ma innych potencjalnych odbiorców, inny budżet, inne
cele szczegółowe i innych organizatorów.
Możemy sobie narzekać na fakt
komercyjności Warsaw Fashion Weekend, które komercyjne jest podobno
dlatego, że można kupić wejściówkę i po prostu w nim
uczestniczyć. Owszem możemy. Ale możemy również spojrzeć na to
z innej strony. Wyjrzeć zza czubek własnego nosa i popatrzeć
szerzej. Są miliony osób zainteresowanych modą, które nie mają
realnej możliwości uczestniczenia w elitarnych pokazach mody,
większych eventach modowych. Warsaw Fashion Weekend umożliwia im
uczestnictwo. Kto wie, może po tym doświadczeniu stwierdzą, że
moda śmiertelnie ich nudzi i zaprzestaną 'walki o pierwszy rząd',
a może wręcz przeciwnie uznają, że to ich świat i zaczną starać
się bardziej.
Nikt nie był zmuszony (musi to słowo,
na które jestem uczulona) do udziału w tym wydarzeniu, a zdaje się,
że teraz większość MUSI go skomentować. Najgłośniej,
najpilniej i najrozleglej wygłaszali swoje zdania za lub przeciw
(bardziej przeciw) nie-uczestnicy. Ja tam byłam. Na wielu różnych
eventach modowych również. Miałam porównanie. Miałam sporo
zastrzeżeń (głównie w kwestii samej organizacji), ale zdołałam
znaleźć też pozytywy. Przede wszystkim byli to ludzie. Ale nie Ci
pokazani w reportażu Chajzera. Ci wyjątkowi, jedyni,
niepowtarzalni, jak na przykład czteroosobowa Baajkowa ekipa, z
uśmiechem witająca zainteresowane ich wytworami z metką Nuthatch, osoby.
To totalnie zakręceni ludzie, chcący wprowadzić sporo koloru na
szare, polskie ulice. To druga, po The Frock by Kaja Śródka, marka,
która promuje damskie fraki. To między innymi dla spotkania z nimi
warto było odwiedzić choć na chwilę WFW. Gdyby nie to wydarzenie
wciąż nie wiedziałabym o ich istnieniu.
Zdjęcie: własność prywatna |
Nie tylko uczestnikom, za pośrednictwem
sprzedaży biletów, WFW umożliwia uczestnictwo w wydarzeniu,
również markom, które mają możliwość pokazania twoich
wytworów, zachęcenia do zakupu lub zainteresowania samym produktem.
A nóż znajdzie się jakiś inwestor w całej tej zgrai ludzi
wszelkiej maści. I już, rach ciach, interes się kręci. Bo
przecież hajs się musi zgadzać.
Pisze o tym, bo mam dosyć osądzania i
narzekania na niski poziom poszczególnych eventów modowych, których
teraz jest całe zatrzęsienie. Skoro porównujemy dwa zupełnie
różne wydarzenia to należy pogodzić się z tym, że postawienie
przy nich znaku równości nigdy nie będzie możliwe. Nie mówię o
tym żeby równać do dołu. Co to, to nie. Chodzi o to, żeby
zauważać różnice, nie braki - różnice.
Jakiś czas temu Michał Zaczyński
wyliczał polskie feszyn łiki. Było zabawnie. Czy mamy więcej
feszyn łików niż cała Europa? Tego nie wiem, ale wiem jedno.
Skoro takie imprezy powstają, skoro ktokolwiek zabiera się za ich
organizacje to (oprócz tego, że nie wysila się tworząc nazwę)
oznacza, że jest na nie zapotrzebowanie. Projekty nie powstają bez
przyczyny. Coś musi być punktem zapalnym. Coś lub ktoś. Zazwyczaj
ktoś. Pokaz, wystawa czy wykład dla pustej sali byłby bez sensu.
Nie każdy pokaz to Bohoboco, nie każde
wydarzenie to fashion week, nie każdy wykładowca to Jerzy Antkowiak
i nie każda książka to "Prada. Obyczajowy fenomen". Za to
każde wydarzenie modowe jest promocją mody jako takiej, a o to
chyba chodzi. "Moda na modę" oprócz tego, że może sporo
namieszać (i już to robi), może też sporo zmienić, na dobre.
Tak, jestem naiwna i w to wierze.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz