27 listopada 2015

Grabowska uczyła „jak żyć” - recenzja książki

Kamień właśnie spadł mi z serca. W końcu doceniliśmy wkład kobiety, która budowała powojenną modę polską i jej obraz w świecie. Zajęło to prawie pół wieku, ale lepiej późno niż wcale. Stawianie pomników jest naszą specjalnością, ale Marta Sztokfisz zamiast stawiać kolejny, postanowiła zarysować historię epoki, powojennej Warszawy, przedstawić artystyczną elitę i codzienne życie miasta.


W tym roku mamy jesień pełną świetnych publikacji. Wiatr, deszcz, mróz nam nie straszne, kiedy można pod ciepłym kocykiem, z kubkiem ulubionej herbaty, zatopić się w ciekawej lekturze (nie w herbacie). Tym razem do ręki weźmy opowieść o osobie, której historia w połowie owiana jest tajemnicą, a w połowie zapomniana i niedopowiedziana. Caryca polskiej mody, czyli Jadwiga Grabowska, nie jest jedyną bohaterką publikacji. Oprócz niej pojawiają się „Koń”, „Sosna”, „Kiwi”, „Czechu”, „Mistrzu” i wiele innych. Bohema drugiej połowy XX wieku. Ilustratorzy, aktorzy, fotografowie, poeci, pisarze. Większość opowieści porywa, porusza, rozśmiesza, rozwściecza, wszystkie opowiadają jak toczyło się życie w systemie, który każdą artystyczną działalność chciał mocno trzymać w ryzach. Zaś artyści, z nadzieją patrzący w stronę Zachodu, szukali drogi do wolności. To zupełnie zrozumiałe, że m.in. przedstawiciele mojego pokolenia, którym wtłaczana wiedza szkolna pokazuje tylko skorupkę tamtejszych czasów, z przyjemnością pozbywają się tych łupin i dowiadują jak toczyło się prawdziwe życie w poprzednim systemie. Ja chciałam pozbyć się łupin wiedzy, które posiadałam na temat wielkiej Grabowskiej. Łupin faktów i mitów, informacji i niedomówień.

{„Jak żyć?”}
Klamra, która rozpoczyna i kończy książkę to historia o tym, że Jadwiga uczyła „jak żyć”. Nie posiadająca własnego potomstwa, wszystkim pracownikom Mody Polskiej oraz modelkom przekazywała cenne informacje i umiejętności potrzebne do eleganckiego i dostojnego życia. Złotych myśli miała co niemiara: „dama się nie poci”, „dania nigdy nie jest zgrzana ani zmęczona”. Barbara Minkiewicz modelka Mody Polskiej, wspominała, że Corze, Telimenie czy Modzie Damskiej się zarabiało, chałturzyło, zaś u Grabowskiej było stylowo, elegancko, wśród najlepszych materiałów, butów i dodatków sprowadzanych z Francji. „Po roku pracy u pani Jadwigi poczułam się kobietą zadbaną, pachnącą. Paryżanką w Warszawie”1. Co do zapachów Grabowska miała solidną filozofię. Uważała, że kobieta nie zmienia perfum jak rękawiczki, czy sukienki, jej wizytówką ma być jeden zapach. Sama używała Miss Dior, zapachu dla „eleganckich kobiet, znających swoją wartość”, jak to określił jeden ze znawców tematu.

Przyciąganie Zachodu
Modelki Mody Polskiej, jako „paryżanki w Warszawie”, Jadwiga Grabowska, nazywana polską Coco Chanel, dawniej Bogusław Herse, współcześnie Maciej Zień, określani mianem polskiego Diora. Ciągnęło (i wciąż ciągnie) nas do Zachodu. Paryskie pokazy dla Mody Polskiej były wyznacznikiem trendów i stylu. Za to w czasach panowania Grabowskiej to my byliśmy Zachodem, m.in. dla Bułgarów, Węgrów, NRD i Związku Radzieckiego. Prezentacja kolekcji Mody Polskiej była wielkim wydarzeniem na Targach w Lipsku. Naszym towarem eksportowym nie były inspiracje zachodnimi trendami, a folklor (, w którym najlepiej czuła się, jedna z projektantem MP, Karolina Paroll), dzianina i kożuchy. Niekiedy patrząc za bardzo w przód nie doceniamy tego, co mamy pod nosem.

Moda jak tlen
Modą interesowała się jeszcze przed wojną. Pisała o niej w „Kurierze”, gdzie jako recenzentka wydawała opinie o balach karnawałowych, strojach sylwestrowych Po II wojnie światowej założyła sklep z ubraniami – dom mody „Feniks”. Butik nie przetrwał długo, ale Grabowska, niczym mityczny Feniks postanowiła odrodzić się i przegrawszy bitwę, wygrać wojnę. Zatrudniła się w Cepelii. Następnie, na potrzeby targów lipskich powstało Biuro Mody Ewa, którego Grabowska została kierownikiem, a niedługo po tym, w 1958 roku, połączyło się ono z Galux Export, w wyniku czego powstało Przedsiębiorstwo Państwowe, czyli legendarna Moda Polska. Przez dekadę zarządzała firmą, która za jej panowania wzbijała się na wyżyny swoich możliwości. Kiedy (przymusowo!) przeszła na emeryturę, odeszła nieco od projektowania. Wiadomo, że stworzyła kolekcję kożuchów dla Cepelii, która produkowana była najprawdopodobniej w Zakopanem, ale poza tym postanowiła wykorzystać swoje doświadczenie w inny sposób. Konsultowała i tworzyła wizerunek spikerek jedynego wówczas nadawcy – Telewizji Polskiej. Pełniła tą samą funkcję w Corze, Modnym Stroju, Ambasadorze i domu mody WSS Społem. Przychodziła również na pokazy Mody Polskiej. Kontrolowała swojego „plastusia z Komorowa” i pomimo pogarszającego się wzroku, dumnie zasiadała w pierwszym rzędzie. Potrzebowała tego jak tlenu.

Przeżyła dziwne, ciężkie czasy z głową uniesioną do góry. Dobrze jest przeczytać więcej historii, niż ta, powtarzana jak mantra, o rzucaniu popielniczką i twardych rozmowach z towarzyszami-urzędnikami. Warto poznać warszawską, artystyczną bohemę, której historii współcześnie nie dałoby się powtórzyć. Może „Caryca...” nie rozwiała wszystkich moich wątpliwości oraz luk w wiedzy o życiu wielkiej Grabowskiej, może barwne historie artystycznego światka pomieszały mi nieco w głowie przez te wszystkie pseudonimy i brak chronologii w przedstawieniu treści, ale, pobazgraną notatkami, książkę z przyjemnością odkładam na półkę. Umiliła mi kilka jesiennych wieczów, czego i Wam życzę.

Marta Sztokfisz,
Wydawnictwo W.A.B.

_______________________________________

1Marta Sztoksisz, „Caryca polskiej mody, święci i grzesznicy”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa: 2015, s. 197.

Ania Wawszkiewicz

Moda to coś więcej. Niż ciuchy, looki, wyprzedaże i ałtfity. Moda to przekazy, emocje, system korelacji, język. Słowami walczę o to by o tym pamiętać. Poza tym bywam tu i tam, czytam to i tamto, piszę tu i ówdzie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz