poznańska "Elegancja Francja" i wykład Modologii.
Daaawno, dawno temu na zajęciach
związanych ze sztuką i jej upowszechnianiem, jako
studentka-wojowniczka, chcąca zmieniać świat, zaproponowałam
temat pracy semestralnej: „czy moda jest sztuką?”. Losy tematu
były takie, że po pierwszych konsultacjach wylądował w koszu, a
ja musiałam wymyślić coś innego. Wykładowczyni (i ja po głębszym
zastanowieniu) miała problem z wieloznacznością, brakiem precyzji
i małą ilością naukowych tekstów w tym zakresie. Również
daaawno, dawno temu, gdy tylko dowiedziałam się o wystawie
„Elegancja Francja” organizowanej w Centrum Kultury ZAMEK w
Poznaniu, wiedziałam, że ...muszę tam być. No i spełniło się.
1 sierpnia o 8:33 wyruszyłam z Katowic w sześciogodzinną podróż.
Wystawa trwa od 03.07 – 18.08, a ja nie bez przyczyny wybrałam
akurat ten termin. Przyczyną był wykład Dominiki Łukoszek, w
blogosferze bardziej znanej i kojarzonej jako Modologia. Wykład nie
byle jaki (nie z nią takie numery), bo traktujący o tym „czy
ubiór to dzieło sztuki?”. Podobieństwo do wcześniej wspomnianej
sytuacji jest znaczne, ale jak się później okaże uszczegółowienie
tematu do kwestii ubioru, a sztuki do dzieła sztuki znacznie
ułatwiło realizację.
Wystawa.
„Elegancja Francja, z historii
mody XX wieku” - pierwsza i jedyna taka wystawa w Polsce. Nie wiem
czy gdybym obejrzała samą wystawę (nie uczestnicząc w wykładzie,
na którym, przypadkowo lub nie, obecny był kurator) mogła
potwierdzić, że zorganizowana została przez „człowieka z
pasją”. To widać, słychać i czuć, a na samej sali wystaw widać
stroje z prywatnej kolekcji Piotra Szaradowskiego, słychać
pozytywne komentarze, zdumienia odwiedzających i czuć, że
uczestniczy się w czymś wyjątkowym. Co konkretnie możemy
zobaczyć? Nazwiska, jakie znajdziecie przy konkretnych pracach to
m.in.: Jean-Philppe Worth, Jeanne Lanvin, Christian Dior, Thierry
Mugler, Christian Lacroix. Być może to zbieg okoliczności, na
pewno subiektywne zdanie – mnie najbardziej zachwyciły prace
wykonane przez Autora nieznanego. Pewnym jest, że na jednej wystawie
nie można ukazać całego przekroju mody 'made in France' w XX
wieku, dlatego organizatorzy od samego początku uprzedzali, że będą
to wybrane zagadnienia. I bardzo dobrze. W ogóle zachwycona jestem
precyzją w opisie wydarzenia. Bez owijania w bawełnę, czarno na
białym. A samej wystawie towarzyszą naścienne, lakoniczne opisy 6
tematów, na jakie została podzielona wystawa, zdjęcia z
publikacji, wykorzystane materiały.
Wykład.
Kim jest Dominika, pewnie doskonale wiecie, ale jeśli jednak nie, to ja w skrócie powiem Wam, że jest to doktorantka w Instytucje Filozofii UAM, autorka jednego z najlepszych blogów o tematyce modowej Modologia. Jak na razie tyle wystarczy, by udowodnić, że wykład był rzeczowy. Prowadząca postanowiła podzielić prezentację na dwie części. Pierwsza z nich poświęcona była samym projektantom. Poprzez konkretne przykłady zastanawialiśmy się czy to co wychodzi spod rąk tych osób jest/pretenduje do miana dzieła sztuki, czy nie. Rozważania zaczęliśmy od Worth`a, który zdecydowanie mówił o sobie w aspekcie działalności artystycznej, a nie krawieckiej. Udowadniał, że z artystami wiąże go więź emocjonalna, a jednocześnie uważany jest za pierwszego projektanta, który zastosował w swoich strojach tak zwaną metkę. Metka miała być odpowiednikiem podpisu malarza pod swoim dziełem, znajdowało się na niej nazwisko projektanta oraz adres jego pracowni. Uczeń Worth`a - Paul Poiret - podobnie jak mistrz kierował się myślą „jestem artystą, a nie damskim krawcem”. Jemu natomiast zawdzięczamy tytuły kolekcji, nadawał je jako pierwszy. Coco Chanel, projektująca kolekcje własne i te, wykorzystywane w teatralnych przedstawieniach, komentując swoją prace mówi o „elementach kreacji, a nie działach sztuki”. Zaś Elsa Schaparelli uważała, że „projektowanie to nie zawód”. Mamy więc projektantów-artystów, i tych, którzy stawiają na rzemiosło i doskonałość wyrobu. To, za kogo uważał się sam twórca, zdecydowanie wpływało na jego odbiór przez innych ludzi.
Kim jest Dominika, pewnie doskonale wiecie, ale jeśli jednak nie, to ja w skrócie powiem Wam, że jest to doktorantka w Instytucje Filozofii UAM, autorka jednego z najlepszych blogów o tematyce modowej Modologia. Jak na razie tyle wystarczy, by udowodnić, że wykład był rzeczowy. Prowadząca postanowiła podzielić prezentację na dwie części. Pierwsza z nich poświęcona była samym projektantom. Poprzez konkretne przykłady zastanawialiśmy się czy to co wychodzi spod rąk tych osób jest/pretenduje do miana dzieła sztuki, czy nie. Rozważania zaczęliśmy od Worth`a, który zdecydowanie mówił o sobie w aspekcie działalności artystycznej, a nie krawieckiej. Udowadniał, że z artystami wiąże go więź emocjonalna, a jednocześnie uważany jest za pierwszego projektanta, który zastosował w swoich strojach tak zwaną metkę. Metka miała być odpowiednikiem podpisu malarza pod swoim dziełem, znajdowało się na niej nazwisko projektanta oraz adres jego pracowni. Uczeń Worth`a - Paul Poiret - podobnie jak mistrz kierował się myślą „jestem artystą, a nie damskim krawcem”. Jemu natomiast zawdzięczamy tytuły kolekcji, nadawał je jako pierwszy. Coco Chanel, projektująca kolekcje własne i te, wykorzystywane w teatralnych przedstawieniach, komentując swoją prace mówi o „elementach kreacji, a nie działach sztuki”. Zaś Elsa Schaparelli uważała, że „projektowanie to nie zawód”. Mamy więc projektantów-artystów, i tych, którzy stawiają na rzemiosło i doskonałość wyrobu. To, za kogo uważał się sam twórca, zdecydowanie wpływało na jego odbiór przez innych ludzi.
Przełomem w traktowaniu ubioru jako dzieła sztuki, był rok 1982, a elementem, który ten przełom dokonał - okładka czasopisma „ArtForum”. Dzieło japońskiego projektanta - Issey`a Miyake - zostało opisane jako rzeźba, obraz, spektakl, po raz pierwszy w ten sposób czasopismo o charakterze artystycznym napisało o wytworze mody. Kolejnym etapem przełomu była wystawa prac Yves Saint Laurent`a w muzeum Metropolitan NY w 1983. Wystawa, która wywołała wiele krzyku, została poświęcona żyjącemu projektantowi. 'Krzyk' dał przyszłościowe postanowienie Muzeum, które mówiło o tym, że wystawa żyjących artystów już się nie odbędzie. Jak na razie udało im się dotrzymać postanowienia.
Prowadząca dała również przykłady wpływu nurtów artystycznych na projektantów, współprace projektantów z artystami (m.in. niedawna współpraca Louis Vuitton z Takashi Murakami czy Stephen`em Sprouse). Wspominaliśmy o, innych niż ta z 83`, wystawach związanych z modą i projektowaniem, wpływami i porównaniami.
Druga część była próbą odpowiedzi na pytanie „co wyróżnia projekty, które są nazwane dziełem sztuki?” Pierwszym aspektem, była intuicja. W tym przypadku podział na dzieła sztuki i pozostałą twórczość należy do odbiorców i każdy z nich może podjąć swoją, subiektywną opinię na ten temat. Jednak intuicja to za mało. Kolejnym, wynikającym z dedukcji wcześniejszej części wykładu było pokazanie w muzeum, ale nie jest to oczywista odpowiedź, dlatego, że rzecz w tym na jakiej podstawie kuratorzy dobierają stroje, które mają się w tym muzeum znaleźć. Strategia – to kolejna propozycja, przykładem może być Mugler, który już w 1984 wykorzystał, cieszącą się teraz dużym zainteresowaniem, możliwość przedstawienia kolekcji za pośrednictwem przedstawienia. Współpraca z artystami, unikalność, użyteczność – to inne wyróżniki, które trafiły na proponowaną listę. Pojawiło się również słowo piękno. Jednak biorąc pod uwagę zmieniające się kanony piękna nie wydaje się to decydujący aspekt wyróżnienia dzieł sztuki. Zaś refleksja wydaje mi się być koniecznością. Podobnie jak przy obrazie czy rzeźbie oglądanej w muzeum, zatrzymujemy się i myślimy: „co autor miał na myśli?”, „w jakich okolicznościach malował obraz?”, „co chciał przez to przekazać?”, tak samo ubiór może dawać do myślenia jego odbiorcom. Przykładem podanym przez Dominikę była np. kolekcja MM Margieli z 2000, który zaproponował wtedy ubrania w rozmiarze 74, ale (co również zaproponowała prowadząca) do myślenia może dawać nam metka zwykłego T-shirtu, na której widnieje napis 'made in China', myślimy wtedy: „kto zajmował się produkcją tej bluzki?”, „czy pracownicy dostali za swoją pracę godne wynagrodzenie?”. Do wyznaczników dołączyliśmy jeszcze intencje twórcy i trwałość dzieła.
Wszystko co zaproponowała Dominika jest jedynie próbą stworzenia listy wyznaczników. Jak dla mnie udaną próbą rzetelnego poszukiwania odpowiedzi na postawione w drugiej części pytanie. Nie wiem czy jest taka możliwość, żeby takowa lista (zatwierdzona, potwierdzona, zaklepana, zapieczętowana) w ogóle powstała. Wszystko przez to określenie: „dzieło sztuki”. Bo czym w ogóle dla nas jest dzieło sztuki? Pamiętam jak, na tych samych zajęciach, o których wspominam w pierwszym zdaniu, dyskutowaliśmy nad interpretacją tego właśnie na podstawie tekstu Marii Poprzęckiej „Arcydzieła są zmęczone” (w: 'O złej sztuce', 1998). To nie była prosta dyskusja. To była burza w szklance wody. Podobnie na wykładzie, w części, w której uczestnicy brali czynny udział. Pojawiło się wiele różnych zdań, definicji, dygresji. Starszy Pan, który był dla mnie bohaterem wieczoru, dyskusję dotyczącą tego co dziełem sztuki jest w kwestii ubioru a co nie, podsumował zdaniem „ostatecznie rozstrzygnie to wikipedia.”.
Wrażenia.
Zdecydowanie nie żałuje 12h
spędzonych w pociągach i 1,5h w busach. Zdecydowanie nie żałuje
tego, że przejechałam pół Polski tylko i wyłącznie po to, żeby
przez 3 godziny poczuć się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej
porze. Poznań, na pierwszy rzut oka (, bo na więcej nie miałam
czasu) jest piękny i zamierzam do niego wrócić (być może nawet
jeszcze w tym miesiącu, bo czuje niedosyt jeśli chodzi o czas
poświęcony wystawę). Miło było poznać Modologię, którą
czytam namiętnie i do czytania zachęcam. Podobnie zachęcam do
wystawy i wykładów, które w ramach jej trwania są organizowane.
WARTO!
Elegancja Francja
z historii mody XX wieku
03.07 – 18.08.2013
Sala wystaw/ Centrum Kultury ZAMEK
Poznań
kurator: Piotr Szaradowski
Więcej o samej wystawie przeczytacie (i obejrzycie) u Modologii. O TUTAJ.
A ten napój kawopodobny (bo to nie kawa) chociaż dobry? ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spełniasz marzenia, Aniu :)
Ten napój kawopodobny to latte rafaello. Pyszne było.
UsuńMam nadzieje, że nie ograniczyłeś się do oglądania zdjęć. Dzięki, że byłeś. Wpadaj częściej! :)
Spełniam się, bo mam czas. Nareszcie.
Aniu, bardzo się cieszę, że dojechałaś i miałyśmy okazję się poznać, jak również za wiele miłych słów w Twoim tekście. Tym uczniem Wortha, którego wspominasz we wpisie, był Paul Poiret (i twierdził "jestem artystą, a nie damskim krawcem"), natomiast suknia wieczorowa na okładce "Artforum" była autorstwa Issey'a Miyake (Japończyka, nie Chińczyka).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że okazja do spotkania jeszcze się trafi, bo niejako z rozpędu wymyśliłam tematy na dwa kolejne spotkania - choć już bardziej szczegółowe niż nasze sierpniowe spotkanie. Pozdrawiam serdecznie, Dominika
Dziękuję za poprawki. Skorygowałam treść tekstu, żeby nikogo nie wprowadzać w błąd. Dziękuje po stokroć za wykład. Wiedziałam, że będzie dobrze, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Stąd czekam na wieści co do kolejnych spotkań.
UsuńPozdrawiam ciepło,
Ania.
Przepraszam, ale muszę wtrącić swoje trzy grosze.
UsuńKwestia Wortha jako mistrza Poireta może być traktowana tylko jako skrót myślowym. W czasie kiedy Poiret pracował w domu mody WORTH, Charles Frederick już nie żył. Dom mody prowadzili jego dwaj synowie. Jeden z nich, Jean Philippe Worth był odpowiedzialny za projektowanie i to jego znał Poiret.
Drugą zaś ważną osobą w życiu młodego Poireta był Jacques Doucet i on także wiele wniósł do postrzegania siebie jako artysty (mam na myśli Poireta)
Polecam także tekst na zbliżony temat.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=247576778682756&set=a.104476662992769.6684.104278393012596&type=1&theater
Pozdrawiam
Piotr Szaradowski/ Muzealne Mody
Takie trzy grosze to ja wkładam głęboko w kieszeń (i w umysł!). Proszę wtrącać jak tylko będzie trzeba.
UsuńDziękuje za polecony tekst.
Pozdrawiam ciepło,
Ania.