Dwieście lat, Prada!
Co jakiś czas przekonuje się o
tym, że nie tylko ja mam taki coroczny rytuał serwowania samej
sobie idealnego prezentu na urodziny. Co roku, z premedytacją czy bez,
kupuję książki. W tym roku trafiło na „Prada. Obyczajowy
fenomen.” Wybór nie był prosty, bo książka konkurowała z
między innymi z takimi tytułami jak „W pogoni za torebką”,
Tonello`a i „Kronosem”, Gombrowicza. Wygrała dobra okładka
(tak, oceniam książki po okładce, a filmy po tytule), wydanie w
grubej oprawie opatrzone czarno-białymi i kolorowymi zdjęciami w
środku.
Tak się złożyło, że siódmego lipca goście urodzinowi śpiewali mi „sto lat!”, a Pradzie (jako marce) właśnie ta setka stuknęła.
Tak się złożyło, że siódmego lipca goście urodzinowi śpiewali mi „sto lat!”, a Pradzie (jako marce) właśnie ta setka stuknęła.
Dokładnie w 1913 w Mediolanie bracia Mario i Martino Prada otworzyli pierwszy butik pod szyldem 'Fratelli Prada' (bracia Prada). W asortymencie - torby, torebki, kufry z nie byle czego. Do wyboru skóry słonia, węży, aligatorów wszelkiej maści, morsów i innych zwierząt znanych jedynie z ZOO. Doświadczenie pierwszej wojny światowej przynosi zyski, drugiej zaś - straty. Cóż, taki biznes. Martino Prada wystąpił ze spółki, ponieważ postanowił w stu procentach oddać się polityce, działalności na rzecz włoskiej Partii Ludowej. Po śmierci Mario Prady, kierowaniem firmy zajęły się jego córki – Nanda i Luisa. Już wtedy swój udział w tworzeniu marki zaznaczała Muccia. W pełni firmę przejęła w 1978 i prowadzi ją do dziś wraz ze swoim, poznanym w ciekawych okolicznościach, mężem Patrizio Bartelli.
W książce przeczytamy o kolejnych latach działalności firmy, otwieraniu kolejnych linii, butików. Dowiemy się o wzlotach i upadkach, sukcesach i porażkach. Autor nie zapomniał o przedstawieniu działalności Fundacji Prada i zainteresowaniu Patrizio – żeglarstwie.
Książka czaruje Pradą, to
oczywiste, ale mnie szczególnie oczarowała samą postacią Mucci.
Imponuje mi osobowością, tajemniczością, dystansem. Między
innymi dlatego z dumą odkładam książkę na półkę i wiem, że jeszcze do niej wrócę.
Mniej więcej w tym samym czasie (no może po urodzinach, w przypływie gotówki) w miejscu, w którym mogłabym zostawiać każdą wypłatę – Złej Buce, kupiłam „Modę dzisiaj”. Część pierwszą, wydaną w 2007. Dokładnie wiedziałam, że wyszła nowsza, aktualniejsza wersja, a jednak nie miałam oporu przy zakupie. Dlaczego? Bo to książka nie do czytania 'na raz', na dzień, na godzinę. To rodzaj „encyklopedii”, w której znajdziemy informacje o projektantach ważnych, ciekawych, charakterystycznych. Dużym atutem jest wydanie. Ze względu na to, że obok każdego opisu znajduje się zdjęcie (raj dla wzrokowców ...i analfabetów), wydanie książki na papierze śliskim, o wysokiej jakości, jest zdecydowanym strzałem w dziesiątkę.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz