Sopot Art & Fashion Week [10.08.2013]
Sporo mówiło się o
tym wydarzeniu dużo przed jego rozpoczęciem. Były głosy za i
przeciw. Niektórzy cieszyli się ze względu na kolejne wydarzenie
modowe w północnej części Polski, inni denerwowali na
podobieństwo w nazewnictwie do Festiwalu Art & Fashion w
Poznaniu i późniejszej zmianie na Sopot Art & Fashion ...Week
(mamy więcej fashion week`ów w Polsce niż w całej Europie?). Nie
zmienia to faktu, że o wydarzeniu się mówiło. W momencie ukazania
harmonogramów sama zaczęłam zastanawiać się nad uczestnictwem.
Długo zastanawiać się nie musiałam, ponieważ dzięki konkursowi
u Wearso.organic mogłam liczyć na zaproszenie, a kilka dni później
dzięki kolejnemu konkursowi u aletrendy.pl miałam kolejne dwie
akredytacje. (Obalam tutaj mit elitarności i niemożności dostania
zaproszenia/akredytacji na najróżniejsze wydarzenia modowe.
Wystarczy trochę samozaparcia, chęci, czasu. Akurat Sopot Art &
Fashion Week jest wydarzeniem jak najbardziej otwartym i osoby bez
zaproszeń również mogły brać w nim udział, ale opaska dała mi
pewność, że miejsca dla mnie nie zabraknie.)
Opóźnienie i brak informacji.
I znowu hop siup, 11
godzin spędzonych w pociągu, i jestem. A raczej jesteśmy, bo po co
wygrane zaproszenia mają się marnować. Pogoda w Sopocie bardziej
zachęcała do spędzenia całego dnia pod kołdrą niż oglądania
pokazów w plenerze, ale na szczęście w ciągu kilku godzin zdążyła
się poprawić. No właśnie, w ciągu kilku godzin, które
spowodowały obsuwę. I rozumiem poniekąd organizatorów, którzy
woleli przesuwać godziny niż rozpoczynać z garstką osób
oczekujących, ale najważniejsza w takich przypadkach jest
INFORMACJA. Informacja, na którą trzeba było czekać długo lub
bezczelnie podsłuchać ją wcześniej od dyskutujących
organizatorów. Informacja o co najmniej dwugodzinnym opóźnieniu.
Informacji nie mogłam dostać również o miejscu, w którym mogę
odebrać zaproszenia. Jak się później okazało, otwarcie tego
miejsca też miało obsuwę. Ale zostawiamy już opóźnienia w
spokoju. Podobno w plenerze zdarzają się częściej niż gdzie
indziej. Może.
Ubrania, które
'projektujemy' sami, czyli Wearso.organic.
Modelki z zamkniętymi
oczami lub wzrokiem spuszczonym w dół, wolnym krokiem
przechadzające się po wybiegu, były idealną podstawą do
przedstawienia projektów tej marki. Projektów, które mogą
sprawiać wrażenie nieatrakcyjnych, nijakich, szarych (przekonać
się o tym można na stronie trójmiasto.gazeta.pl, a raczej w
komentarzach). Ale mogą również czarować swoją funkcjonalnością,
idealnym dopasowaniem do różnego typu sylwetek, ekologicznym
zamysłem i wykonaniem. Wśród tej całej propagandy uwydatniania
kobiecych kształtów projekty wearso.organic są dla tych, którzy
nie idą wytartą drogą powszechnego myślenia, stereotypów i
nibytrendów. W pamięci najmocniej zostały mi spodnie z grubym
sznurem zamiast paska, płaszcz z dużym kapturem i sukienka z
czterema rękawami. To są rzeczy uniwersalne pod każdym względem.
I właśnie tą uniwersalnością marka mnie urzekła.
Szał-ciał zaserwował Jarosław Juźwin
Z zapowiedzi
dowiadujemy się o współpracy projektanta z me like, o tym, że to
propozycje na sezon jesień/zima 2013/14 i o niespodziance. Szybko
zapominam o wszystkich trzech, w momencie w którym z głośników
zaczyna płynąc głośna muzyka. Szybko przypominam sobie o
niespodziance, kiedy modelka, która przed chwilą prezentowała
supermini z mocno uwydatnionymi i powiększonymi sztywnym materiałem
biodrami, staje przed mikrofonem i zaczyna śpiewać. Dokładnie w
tym momencie uświadamiam sobie, że anonimowa przed chwilą modelka
to Ramona Rey. Oczywiście to nie tak, że jest Ramona Rey i mój
zmysł wzroku się wyłącza. Jednak to zdecydowanie jest tak, że
piosenkarka była zaskoczeniem, dużym plusem, czymś co na długo
zostaje w pamięci. A z wybiegu w pamięci na pewno zostały pewne
mechanizmy, które wykorzystał projektant. Królowała warstwowość,
plisy, materiał, który robił złudzenie trójwymiarowości. Były
modelki w superkrótkich mini i mężczyźni w dłuższych
marynarkach. Były sztywne materiały, które uwydatniały biodra i
miękkie dzianiny. Były też duże oklaski i emocja takie, że aż
sam projektant padł przed swoimi modelkami. Tego nie spodziewał się
nikt.
Żywe kolory i czysta biel, czyli Blessus
Biały płaszcz, który
otwierał pokaz i który obrazował projektanta w katalogu, który
dostałam przed rozpoczęciem pokazów sprawił, ze nie byłam
przekonana co do sensu oglądania go w ogóle. Na szczęście mój
współpodróżnik - Łukasz stwierdził „Idziemy!”, a mnie jakoś
zabrakło argumentów przeciw. Więc siedzę w drugim rzędzie i
widzę ten płaszcz, który mnie nie ujmuje i już załamuje ręce
gdy na wybieg wchodzi coś niezwykłego. I nie, nie traktuje tutaj
modelki jak przedmiot, bo z pewnością to piękna kobieta, ale moje
oczy widzą sam projekt. Starannie obszyty, tak, że aż zapisuję to
w kajecie. To była kolekcja na lato 2014, a na wybiegu mogliśmy
zobaczyć projekty w żywych kolorach (zieleń, pomarańcz, granat,
turkus). Był płaszcze over size, cygaretki z nadrukiem (, które
Kapuczina wychwalała na swoim fanpage`u), ogrodniczki, sukienka a`la
luksusowa sprzątaczka, pokaz zamykała „turkusowa fala”, a z
mojej głowy od dwóch dni nie wylatują dwie małe białe, które
zaproponował projektant. Absolutnie cudowne w formie, kolorze.
Staranne połączenie materiałów, faktur, kolorów, czyli Pilch
Konferansjer zapowiada
kolekcję „glamour, retro, z inspiracją art deco”, dech zapiera
mi w piersiach. Aż tak? No dobrze, zobaczmy. W kolekcji znajdziemy
propozycje wieczorowe i koktajlowe. Przewijają się pufki i łączenie
różnych garmaturowo materiałów. Będzie również małą białą
ze zwiewną peleryną, która oczaruje dziewczęcością. Projekty
nie pozwolą odwrócić wzroku aż do mocnej, różowej propozycji,
która pokaz zakończy.
„WHAT THE FROCK?”, czyli Kaja Śródka i jej 'street fraki'
Jestem z tych, co Kai
Śródki nie zamykają w jednym worku z Borysem Szycem czy Patrykiem
Mikiciukiem, celebrytami i innymi tego typu. Jestem z tych, którzy
poznali Kaję Śródkę na początku jej historii frakowej i dalszego
ciągu tej historii byli ciekawi. Selekcjonuje informacje z portali
plotkarskich tak, żeby nikogo w workach nie zamykać (przecież tam
nie da się oddychać!). Także bez podtekstów, bez znajomości, bez
całej tej otoczki. To co dotychczas zobaczyć można było u Kai to
mocne inspiracje odbytymi podróżami, luksusowe materiały, ciekawe
rozwiązania frakowe, duża gama kolorystyki. To co zobaczyć
mogliśmy na pokazie w ramach Sopot Art & Fashion Week to coś
zupełnie innego. Z zapowiedzi wynikało, że kolekcja inspirowana
Księstwem Warszawskim i Napoleonem Bonaparte. Widoczne to było
m.in. dzięki detalom: charakterystycznym dwurzędowym guzikom,
kolorystyce mundurów. Ale to co totalnie mnie zaskoczyło, choć
myślałam, że znam projekty KŚ, to fraki z ...dresu. Widzieliście
kiedyś bluzę z frakowym tyłem? Frak z kapturem? Frak z dużymi
kieszeniami? Takie rzeczy tylko w The Frock!
'mocne cięcia',
skóra, gorset i fala od Agnieszki Maciejak
Te projekty nadają
się tylko dla kobiet silnych. Takich, które wiedzą czego chcą.
Dla zdecydowanych, odważnych, mocno stąpających po ziemi.
Świadomych. Kolekcja inspirowana modernizmem zapewnia nam mnóstwo
wrażeń. Od zachwytu doskonałością cięć i przeszyć, przez
oczarowanie połączeniem zupełnie różnych materiałów aż do
podziwu lekkości wydobytej z ostatnich, kolorowych propozycji
projektantki.
Opłacało się?
Dla mnie pokaz Agnieszki
Maciejak kończył całą imprezę, inni mogli jeszcze skorzystać z
after party w Zatoce Sztuki i innych eventów towarzyszących w
kolejnych dniach festiwalu (, który trwa do 18 sierpnia). Dla mnie
zbawieniem była informacja, że pokaz Agnieszki Maciejak rozpocznie
się bez większych opóźnień. Bo przecież SKMka i PolskiBus nie
poczekają. Kolejne 10godzin w busie uświadomiło mi, że ...warto
było. Między innymi dla pierwszego pokazu Wearso.organic, nowej
kolekcji The Frock, zmiany nastawienia i odbioru projektów Blessus,
niesamowitych spotkań z Młodymi Zdolnymi, niespodziewanych
kontaktów z pomorskimi bloggerami.
Zdjęcia: własność prywatna, fanpage The Frock by Kaja Srodka, Kapuczina, Sopot Art & Fashion Week, trojmiasto.gazeta.pl, dziennikbatycki.pl
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz