12 sierpnia 2013

Sopot Art & Fashion Week [10.08.2013]

Sporo mówiło się o tym wydarzeniu dużo przed jego rozpoczęciem. Były głosy za i przeciw. Niektórzy cieszyli się ze względu na kolejne wydarzenie modowe w północnej części Polski, inni denerwowali na podobieństwo w nazewnictwie do Festiwalu Art & Fashion w Poznaniu i późniejszej zmianie na Sopot Art & Fashion ...Week (mamy więcej fashion week`ów w Polsce niż w całej Europie?). Nie zmienia to faktu, że o wydarzeniu się mówiło. W momencie ukazania harmonogramów sama zaczęłam zastanawiać się nad uczestnictwem. Długo zastanawiać się nie musiałam, ponieważ dzięki konkursowi u Wearso.organic mogłam liczyć na zaproszenie, a kilka dni później dzięki kolejnemu konkursowi u aletrendy.pl miałam kolejne dwie akredytacje. (Obalam tutaj mit elitarności i niemożności dostania zaproszenia/akredytacji na najróżniejsze wydarzenia modowe. Wystarczy trochę samozaparcia, chęci, czasu. Akurat Sopot Art & Fashion Week jest wydarzeniem jak najbardziej otwartym i osoby bez zaproszeń również mogły brać w nim udział, ale opaska dała mi pewność, że miejsca dla mnie nie zabraknie.)



























Opóźnienie i brak informacji.
I znowu hop siup, 11 godzin spędzonych w pociągu, i jestem. A raczej jesteśmy, bo po co wygrane zaproszenia mają się marnować. Pogoda w Sopocie bardziej zachęcała do spędzenia całego dnia pod kołdrą niż oglądania pokazów w plenerze, ale na szczęście w ciągu kilku godzin zdążyła się poprawić. No właśnie, w ciągu kilku godzin, które spowodowały obsuwę. I rozumiem poniekąd organizatorów, którzy woleli przesuwać godziny niż rozpoczynać z garstką osób oczekujących, ale najważniejsza w takich przypadkach jest INFORMACJA. Informacja, na którą trzeba było czekać długo lub bezczelnie podsłuchać ją wcześniej od dyskutujących organizatorów. Informacja o co najmniej dwugodzinnym opóźnieniu. Informacji nie mogłam dostać również o miejscu, w którym mogę odebrać zaproszenia. Jak się później okazało, otwarcie tego miejsca też miało obsuwę. Ale zostawiamy już opóźnienia w spokoju. Podobno w plenerze zdarzają się częściej niż gdzie indziej. Może.


Ubrania, które 'projektujemy' sami, czyli Wearso.organic.
Modelki z zamkniętymi oczami lub wzrokiem spuszczonym w dół, wolnym krokiem przechadzające się po wybiegu, były idealną podstawą do przedstawienia projektów tej marki. Projektów, które mogą sprawiać wrażenie nieatrakcyjnych, nijakich, szarych (przekonać się o tym można na stronie trójmiasto.gazeta.pl, a raczej w komentarzach). Ale mogą również czarować swoją funkcjonalnością, idealnym dopasowaniem do różnego typu sylwetek, ekologicznym zamysłem i wykonaniem. Wśród tej całej propagandy uwydatniania kobiecych kształtów projekty wearso.organic są dla tych, którzy nie idą wytartą drogą powszechnego myślenia, stereotypów i nibytrendów. W pamięci najmocniej zostały mi spodnie z grubym sznurem zamiast paska, płaszcz z dużym kapturem i sukienka z czterema rękawami. To są rzeczy uniwersalne pod każdym względem. I właśnie tą uniwersalnością marka mnie urzekła.



Szał-ciał zaserwował Jarosław Juźwin
Z zapowiedzi dowiadujemy się o współpracy projektanta z me like, o tym, że to propozycje na sezon jesień/zima 2013/14 i o niespodziance. Szybko zapominam o wszystkich trzech, w momencie w którym z głośników zaczyna płynąc głośna muzyka. Szybko przypominam sobie o niespodziance, kiedy modelka, która przed chwilą prezentowała supermini z mocno uwydatnionymi i powiększonymi sztywnym materiałem biodrami, staje przed mikrofonem i zaczyna śpiewać. Dokładnie w tym momencie uświadamiam sobie, że anonimowa przed chwilą modelka to Ramona Rey. Oczywiście to nie tak, że jest Ramona Rey i mój zmysł wzroku się wyłącza. Jednak to zdecydowanie jest tak, że piosenkarka była zaskoczeniem, dużym plusem, czymś co na długo zostaje w pamięci. A z wybiegu w pamięci na pewno zostały pewne mechanizmy, które wykorzystał projektant. Królowała warstwowość, plisy, materiał, który robił złudzenie trójwymiarowości. Były modelki w superkrótkich mini i mężczyźni w dłuższych marynarkach. Były sztywne materiały, które uwydatniały biodra i miękkie dzianiny. Były też duże oklaski i emocja takie, że aż sam projektant padł przed swoimi modelkami. Tego nie spodziewał się nikt.



Żywe kolory i czysta biel, czyli Blessus
Biały płaszcz, który otwierał pokaz i który obrazował projektanta w katalogu, który dostałam przed rozpoczęciem pokazów sprawił, ze nie byłam przekonana co do sensu oglądania go w ogóle. Na szczęście mój współpodróżnik - Łukasz stwierdził „Idziemy!”, a mnie jakoś zabrakło argumentów przeciw. Więc siedzę w drugim rzędzie i widzę ten płaszcz, który mnie nie ujmuje i już załamuje ręce gdy na wybieg wchodzi coś niezwykłego. I nie, nie traktuje tutaj modelki jak przedmiot, bo z pewnością to piękna kobieta, ale moje oczy widzą sam projekt. Starannie obszyty, tak, że aż zapisuję to w kajecie. To była kolekcja na lato 2014, a na wybiegu mogliśmy zobaczyć projekty w żywych kolorach (zieleń, pomarańcz, granat, turkus). Był płaszcze over size, cygaretki z nadrukiem (, które Kapuczina wychwalała na swoim fanpage`u), ogrodniczki, sukienka a`la luksusowa sprzątaczka, pokaz zamykała „turkusowa fala”, a z mojej głowy od dwóch dni nie wylatują dwie małe białe, które zaproponował projektant. Absolutnie cudowne w formie, kolorze.

Staranne połączenie materiałów, faktur, kolorów, czyli Pilch
Konferansjer zapowiada kolekcję „glamour, retro, z inspiracją art deco”, dech zapiera mi w piersiach. Aż tak? No dobrze, zobaczmy. W kolekcji znajdziemy propozycje wieczorowe i koktajlowe. Przewijają się pufki i łączenie różnych garmaturowo materiałów. Będzie również małą białą ze zwiewną peleryną, która oczaruje dziewczęcością. Projekty nie pozwolą odwrócić wzroku aż do mocnej, różowej propozycji, która pokaz zakończy.



WHAT THE FROCK?”, czyli Kaja Śródka i jej 'street fraki'
Jestem z tych, co Kai Śródki nie zamykają w jednym worku z Borysem Szycem czy Patrykiem Mikiciukiem, celebrytami i innymi tego typu. Jestem z tych, którzy poznali Kaję Śródkę na początku jej historii frakowej i dalszego ciągu tej historii byli ciekawi. Selekcjonuje informacje z portali plotkarskich tak, żeby nikogo w workach nie zamykać (przecież tam nie da się oddychać!). Także bez podtekstów, bez znajomości, bez całej tej otoczki. To co dotychczas zobaczyć można było u Kai to mocne inspiracje odbytymi podróżami, luksusowe materiały, ciekawe rozwiązania frakowe, duża gama kolorystyki. To co zobaczyć mogliśmy na pokazie w ramach Sopot Art & Fashion Week to coś zupełnie innego. Z zapowiedzi wynikało, że kolekcja inspirowana Księstwem Warszawskim i Napoleonem Bonaparte. Widoczne to było m.in. dzięki detalom: charakterystycznym dwurzędowym guzikom, kolorystyce mundurów. Ale to co totalnie mnie zaskoczyło, choć myślałam, że znam projekty KŚ, to fraki z ...dresu. Widzieliście kiedyś bluzę z frakowym tyłem? Frak z kapturem? Frak z dużymi kieszeniami? Takie rzeczy tylko w The Frock!

'mocne cięcia', skóra, gorset i fala od Agnieszki Maciejak
Te projekty nadają się tylko dla kobiet silnych. Takich, które wiedzą czego chcą. Dla zdecydowanych, odważnych, mocno stąpających po ziemi. Świadomych. Kolekcja inspirowana modernizmem zapewnia nam mnóstwo wrażeń. Od zachwytu doskonałością cięć i przeszyć, przez oczarowanie połączeniem zupełnie różnych materiałów aż do podziwu lekkości wydobytej z ostatnich, kolorowych propozycji projektantki.

 
Opłacało się?
Dla mnie pokaz Agnieszki Maciejak kończył całą imprezę, inni mogli jeszcze skorzystać z after party w Zatoce Sztuki i innych eventów towarzyszących w kolejnych dniach festiwalu (, który trwa do 18 sierpnia). Dla mnie zbawieniem była informacja, że pokaz Agnieszki Maciejak rozpocznie się bez większych opóźnień. Bo przecież SKMka i PolskiBus nie poczekają. Kolejne 10godzin w busie uświadomiło mi, że ...warto było. Między innymi dla pierwszego pokazu Wearso.organic, nowej kolekcji The Frock, zmiany nastawienia i odbioru projektów Blessus, niesamowitych spotkań z Młodymi Zdolnymi, niespodziewanych kontaktów z pomorskimi bloggerami.    


Zdjęcia: własność prywatna, fanpage The Frock by Kaja Srodka, Kapuczina, Sopot Art & Fashion Week, trojmiasto.gazeta.pl, dziennikbatycki.pl

Ania Wawszkiewicz

Moda to coś więcej. Niż ciuchy, looki, wyprzedaże i ałtfity. Moda to przekazy, emocje, system korelacji, język. Słowami walczę o to by o tym pamiętać. Poza tym bywam tu i tam, czytam to i tamto, piszę tu i ówdzie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz