ZIEŃ, Jemioł, Kupisz. Czym zaskoczyli tym razem?
Trochę milczę, bo szykuję dla Was coś specjalnego, ale po tak gorącym okresie nie mogłam zostawić Was bez tekstu. W ostatnim tygodniu (no,
może dwóch) pokazy zorganizowali projektanci z dużymi nazwiskami.
Co to znaczy? To znaczy Ci, którzy w polskiej modzie mają już coś
do powiedzenia. To znaczy Ci, którzy kojarzeni są z pewnym stylem,
od których wymagamy więcej i którym poprzeczkę zazwyczaj stawiamy
wysoko. Czy mają duszę sportowców i postarali się o to by pobić
swoje rekordy?
Powrót króla czerwonych
dywanów
Jego ostatni pokaz
przyćmiły komentarze dotyczące lokalizacji. Trudno się dziwić,
kiedy pokaz organizuje się w kościele. Nie wracajmy do tego. A
jeśli bardzo chcemy wrócić, to zwróćmy uwagę na sylwetki.
Poprzedni pokaz był ważny dla marki ZIEŃ. Przepowiadał zmianę,
pokazywał nowe otwarcie. Po nim projektant zamilkł na rok. Ominął
prezentację kolekcji na aktualny sezon by powrócić ze dwojoną
siłą i w przestrzeniach Centrum Sztuki Współczesnej pokazać
sylwetki na wiosnę-lato 2015. „ICONS” prezentuje wszystko dobre
co kojarzy się z sylwetką projektanta. Czyste formy podkreślające
kobiecą sylwetkę, suknie i sukienki w eleganckim stylu przełamane
ogromnymi paskami w linii talii. Były suknie na czerwony dywan, ale
też krótkie sukienki i kombinezony. Ogromne dekolty (sięgające niekiedy prawie pępka) wypełniała przepiękna biżuteria poznańskiej marki ALE. Układ sali pokazowej i
oklaskiwanie sylwetek w trakcie pokazu przywróciły w mojej głowie
wyobrażenia o pokazach z początku wieku. Muzycznie trochę
hity-satelity, dobrze zgrane „pomieszanie z poplątaniem”. Za to
w finale projektant po raz kolejny postanowił zaskoczyć. Zaprosił
do współpracy Kasię Kowalską, która zaśpiewała na żywo. I
choć może stylizacja wokalistki nie była do końca trafiona, to
muza projektanta i inne gwiazdy, które przybyły na pokaz w
projektach z metką ZIEŃ prezentowały się wzorowo.
Luz, blues i pozytywne
powroty
Jemioł pokazał kawał
dobrego basicu w kolekcji premium. Od finału pokazu na deskach
Teatru Narodowego zachodzę w głowę czy to dobrze czy źle. Może
jednak pytanie jest za płytkie i nie ma potrzeby odpowiadania na
nie? Jest za to potrzeba oklasków na stojąco za zaproszenie
supermodelek z lat. 90. Udowodnienie tym samym, że moda z metką
„Łukasz Jemioł” nie ma ograniczeń, że jest dla każdego. Na
wybiegu królował styl boho, czyli luz, blues i szalone kapelusze
(HatHat). Kolekcja zdecydowanie do noszenia.
Opera tylko w głośnikach
Robert Kupisz zapraszając
gości na pokaz „Opera” zaznaczył, że dress code to glamour.
Zlepek tych dwóch pewników pokierował mnie w stronę 50`s glamu,
który obecny był na zagranicznych wybiegach w jesienno-zimowym
sezonie. Nic jednak bardziej mylnego. Kupisz po raz kolejny
wykorzystał ogromne przestrzenie SOHO Factory po to aby pokazać
kolekcję... w swoim stylu. Suwaki, puchówki, oversize. Tak, to
wszystko już było. I tylko muzyka zaskoczyła wszystkich, bo nikt
chyba nie spodziewał się „Bolero” Ravela? Projektant na przekór
wszystkiemu (w polskiej modzie mamy inny kalendarz niż za naszymi
granicami, jednak wszyscy starają się go trzymać) projektant
pokazał kolekcję na sezon jesień-zima 2015. Męskie sylwetki
uratowały tę kolekcję. Tak ubranych mężczyzn miło byłoby
oglądać na polskich ulicach.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz