made in Śląsk #1 /"mała ojczyzna"
W czasach wszechobecnej globalizacji i
zacierania/otwierania granic, młode pokolenie ...wraca do korzeni.
Trend retro, który już dawno za nami, był jednym z pierwszych tego
symptomów. Masowe pielgrzymki do domów dziadków i doszczętna
penetracja ich szafy były powszechną praktyką w tamtym czasie. Już
wtedy, wraz z ubraniami, zabieraliśmy (tak ja tez popłynęłam w
tym trendzie) ich historię i historię ludzi, którzy je nosili.
Drzewo genealogiczne. Powiązania
spokrewnionych z nami członków rodziny. Cecha charakterystyczna?
Wspólne korzenie. A gdyby tak porównać nas do drzewa? To jest
myśl. Jeszcze dwa pokolenia temu drzewo było mocno zakorzenione,
twarde, nienaruszalne. Obecnie, dzięki nowym technologiom i
innowacji drzewa, pomimo zakorzenienia, zdolne są do częstego
(samo)przesadzania. Kto by pomyślał jeszcze dwa pokolenia temu, ze
będzie to możliwe? A kto dwa pokolenia temu spodziewał się
powszechnej możliwości korzystania z Internetu? Świat prze do
przodu, a my razem z nim. Młodzi wychowywani są w przeświadczeniu,
że owy świat stoi przed nimi otworem.
Zdjęcie: własność prywatna |
Pamiętacie czasy PRLu? Kolejki do
mięsnego, puste półki PSS czy Społem, ograniczoną ilość kartek
na roczne zużycie papieru toaletowego? Ja też nie, ponieważ,
szczęśliwie lub nie, urodziłam się dwa lata po umownej dacie jego
zakończenia. Słuchy mnie jednak doszły, że łatwo nie było.
Zwracając szczególną uwagę na kwestią ubioru warto przypomnieć
sobie liczne epizody w kinematografii, czy przykłady w literaturze w
których ukazywany był motyw dziecięcej radości po otrzymaniu
paczki „od ciotki z USA”, czy zakupu pierwszej pary dżinsów.
Czasy PRLu to też czasy licznych subkultur: gitowców, bikiniarzy,
punków itd.. Były one zazwyczaj kopią lub upodobnieniem do
zagranicznych, najczęściej amerykańskich, wzorów.
Charakterystyczne sposoby ubierania (gitowcy – spodnie w kant, buty
z czubkiem i ortalionowe kurtki, bikiniarze – 'za duża' marynarka,
wąskie spodnie, buty 'na słoninie', kolorowe skarpetki, punki –
skórzane kurtki, naszywki, ćwieki, agrafki, ciężkie buty) wiązał
się z wielkimi nakładami pieniężnymi lub umiejętnością dobrego
kombinowania (ze względu na cienkie czasy młodzież zazwyczaj
wybierała 'bramkę numer dwa'). Pomijając fakt zdobywania ubrań
lub materiału do ich produkcji, zdecydowanie liczyła się metka,
ale nie ta z logo firmy/koncernu/producenta, raczej taka z napisem
„made in USA”.
Wyprodukowano w Polsce.
I tutaj nagle mamy przewrót. „Nagle”
tylko w tekście, ponieważ wprowadzenie rzeczywistych zmian trwa
nadal. Zmian na lepsze. W końcu dochodzimy do tego, że nie trzeba
jechać do Berlina, Londynu czy innego Paryża żeby na wyciągnięcie
ręki mieć dobrą jakościowo i aktualną w trendach modę. Od
jakiegoś czasu Polacy liczą się z polskimi projektantami, a ich
liczba (i Polaków liczących się z..., i projektantów) rośnie z
każdym dniem.
Zakorzenieni.
Regionalizm, region, produkty lokalne –
to rzeczy które mają dla nas teraz znaczenie. Przestajemy wstydzić
się tego skąd pochodzimy. Nasze regiony mają wspaniałą historię,
rozwiniętą kulturę, ciekawe zwyczaje i obyczaje. Interesujemy się
tym gdzie mieszkamy, ale również tym gdzie ewentualnie pozostały
nasze korzenie. Dlatego lokalne marki odzieżowe zdobywają coraz
większą popularność. W cyklu, który oficjalnie uważam za
otwarty chciałabym przedstawić projektantów, twórców marek,
postacie historyczne, miejsca, w których promuje się modę, a które
w jakiś sposób związane są z regionem. Nie wybrałam Śląska w
losowaniu ani z zamkniętymi oczami. Wybrałam go świadomie, pewnie.
Pochodzę ze Śląska, a dokładniej z „familoków”, potrafię
„godać”, jadam „kluski, modro kapusta i rolada” w świąteczne
dni - jestem dumna z miejsca, z którego pochodzę. Śląsk to
składnica ludzi z pasją. Jeśli nie wierzycie postaram się Wam to,
przez ten cykl, udowodnić.
W następnych odcinkach m.in. słów
kilka o Geszefcie, Gryfnie, 0-32, AOF Architecture of Fashion, bro.Kat i wielu wielu innych.
Ja cyklu nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńSama mieszkam w Łodzi i widzę jak wiele młodych ludzi tworzy rzeczy opierając się właśnie na charakterze tego miasta - brzydkie szare ulice, przemysłowy klimat, ślady PRL-u.
Pan Tu Nie Stał czy Gouda Works świetnie się sprzedają, bo to marki, które wiedzą co robią, nie próbują kreować innego, sztucznego stylu, tylko tworzą ten, który związany jest z miejscem ich zamieszkania, z miejscami, które kochają.
Masz rację, nie trzeba kreować się na Berlin, bo jesteśmy Łodzią, jesteśmy Śląskiem i powinniśmy być z tego dumni i czerpać z tego inspirację.