27 lutego 2016

Nie samą modą człowiek żyje. Hubert Kołodziejski [WYWIAD]

Zrobiło się o nim głośno, kiedy zdobywał kolejne wyróżnienia na zeszłorocznej gali dyplomowej MSKPU. Później powracał w równie głośnych współpracach, zaskakiwał kolejnymi pomysłami i realizacjami. Ostatnio zamilkł, więc postanowiłam dowiedzieć się co u niego.


Gdzie byłeś, kiedy Cie nie było ...w social mediach?
Trochę mnie nie było. Byłem zajęty szukaniem pracy, którą tak naprawdę właśnie znalazłem. Znalazłem staż blisko miejsca, w którym mieszkam. Chciałbym wyciągnąć z niego to, co najlepsze i iść dalej. À propos zniknięcia z Facebooka i Instagramu to niedługo tydzień mody w Paryżu, a to on zawsze robi na mnie największe wrażenie. Mam zamiar rysować, interpretować looki z tamtejszych wybiegów i udostępniać oczywiście.
Wcześniej Twoje prace udostępniali i doceniali również inni.
Tak, było kilka takich sytuacji. Zrobiłem ilustrację Jonathana Andersona i on ją udostępnił, tak samo człowiek, który tworzył peruki dla Comme de Garsones. Wystarczy odpowiednio tagować. No i oczywiście robić coś dobrego.
Wystarczy...
To też jest tak jakby prestiż dla projektanta, że ilustratorzy chcą rysować i czerpią z wybiegu inspiracje. To jest nowa forma promocji. Oprócz filmów, zdjęć, sesji wizerunkowych. Ja też bym się cieszył, gdyby ktoś zrobił grafikę na podstawie moich projektów i też bym to oczywiście udostępnił. Myślę, że grafika to jest też taka forma ekspresji, która jest mniej ulotna niż fotografia. Fotografia jest zatrzymaniem chwili, a do rysunku autor wkłada swoją energię i czas.
Poza tym w grafice czerpiesz inspiracje z projektów, ale tworzysz nową formą, która jest Twoją wizją.
Istnieje oczywiście taka grupa ilustratorów, która zajmuje się rysowaniem sylwetek z wybiegu 1:1, bez żadnych zmian. Ja się trochę z tym nie zgadzam. Uważam, że w takiej sytuacji lepiej jest operować zdjęciem. Sztuka nie powinna oddawać rzeczy 1:1. Czasami lubię popatrzeć na artystów, którzy malują obrazy wielkości 10x10, które wyglądają jak zdjęcia, ale to trochę mija się z celem.
Dla projektanta zobaczenie swojego projektu przerysowanego 1:1 to też raczej nie jest nic odkrywczego.
No tak, zobaczenie czegoś nowego jest zdecydowanie ciekawsze i może być inspirujące. Ja często obserwuję ilustratorów wybranych przez SHOW Studio do swoich fashion weekowych projektów. Zauważyłem, że głównie są to ilustratorzy brytyjscy. Organizatorzy podchodzą do tego bardzo patriotycznie. Te ilustracje często nie mają nic wspólnego z zauważonym na wybiegu projektem. Oczywiście oddają klimat kolekcji, ale są bardzo abstrakcyjne.


Za nieco ponad miesiąc minie rok od Twojego pokazu dyplomowego. Jak Ci minął ten czas?
Może zacznę od samego początku, czyli od nagród, które dostałem na gali dyplomowej. Jedynka w K MAGu, a także rozkładówka o mnie i o Anicie Żmurko-Sieradzkiej w Viva!Modzie. Podłapałem ciekawe kontakty w prasie. Z biznesowej strony, wiadomo, kolekcja nie była bardzo komercyjna. Sprzedałem kilka rzeczy (nie wszystkie projekty były zaprezentowane na wybiegu). Sprzedały się przede wszystkim swetry, a kupcami były głównie stylistki. Co tam jeszcze było takiego w tym czasie...
...był jeszcze Deichmann.
No tak, była reklama z Margaret. To za sprawą stylistek z The Voice of Poland, które stylizowały tę produkcję. Tak naprawdę wrzuciłem na swój profil jedno czy dwa zdjęcia z tej kampanii, a z tego co widziałem to cały Deichmann jest obklejony tym jednym zdjęciem. Ono jest nawet na wielkim bilbordzie przy Galerii Mokotów. Dobrze, że o tym wspomniałaś. Muszę wstawić więcej zdjęć, bo nie wszyscy wiedzą, że w tej reklamie jest wykorzystany mój projekt. Poza tym był jeszcze artykuł w F5 – „Strach w modzie”. Byłem jednym z kilku przedstawionych w nim projektantów. Była jeszcze (Katarzyna – przyp.red.) Konieczko, Thom Browne i inni. Oprócz tego, że to był pierwszy artykuł, który ujął moje projekty w tym kontekście, a strach to była przecież moja główna inspiracja, to jeszcze, chociaż w artykule moja historia zajęła 4/5 zdań, przysłali mi egzemplarz magazynu. To było nieoczywiste i bardzo pozytywne.

 

Wróćmy jeszcze na chwilę do czasów MSKPU. Kto był promotorem twojego dyplomu?
Michał Szulc
Wybór zapewne nie był przypadkowy. Jak Wam się pracowało?
Moja praca nad kolekcją nie była ciągła. Bywało, że miałem dwie sylwetki w tydzień, a bywał miesiąc, kiedy miałem tylko pół. Jestem wdzięczny promotorowi za to, że dał mi wolność i nie ingerował w projekt, jeśli nie było takiej potrzeby. Niekiedy sugerował, że to nie jest dobry pomysł, bo będzie czasochłonny w wykonaniu, albo zbyt skomplikowany, pytał czy uważam, że jest godny zachodu.
Jesteśmy teraz wychowani w kulturze „możesz wszystko”, „świat jest u Twoich stóp”. Czy ty wiedziałeś co Cię czeka po opuszczeniu murów szkoły? Znałeś realia branży?
Nie do końca. Usunęłam też fragment o Corelu, bo to trochę wartościowało MSKPU, a chyba oboje nie chcemy mieć z nimi na pieńku. Szkoła nauczyła mnie realiów w sensie kontaktów interpersonalnych i ochrony własności. To ważne, ale to nie wszystko.
A jak to jest z wykonaniem Twoich projektów?
Ja nie szyję. Zawsze to mówię i uważam, że to nie jest powód do wstydu. Są osoby, które całe życie kształcą się do zawodu krawcowej, krawca czy szwaczki. To jest inna bajka. Oczywiście podziwiam projektantów, którzy sami szyją. Ja umiem szyć podstawowe kroje. W MSKPU pani Helena bardzo ciekawie to przedstawiała, ale moje projekty są bardzo wymagające, a ja jestem niecierpliwy. Lubię mieć efekty bardzo szybko. To co robię przy projekcie to przede wszystkim konstrukcja. Zazwyczaj wygląda to tak, że zawożę projekt do krawcowej i robimy ją razem. Pokazuję narysowany wykrój i opisuję jak to widzę, a później razem siadamy nad projektem.
Jesteś typem samouka?
Tak, to wszystko wychodzi „w praniu”. Ostatnio chciałem zrobić kurs konstrukcji, ale jak na razie nie widzę w okolicy nic ciekawego.
Koniecznie w Polsce?
Niekoniecznie, ale myślę te, że mogę się sporo nauczyć od konstruktorek z firmy z którą teraz współpracuję. Są w niej świetne kobiety. Znają się na konstrukcji ręcznej i komputerowej, pracują na kilku programach. Poza tym mają niesamowitą wiedzę, którą chętnie się dzielą.
Od takich osób najlepiej jest się uczyć. Przekazują nie tylko wiedzę, ale także pozwalają zdobyć umiejętności. Hubert, teraz Cię zaszufladkujemy. Ale gdzie? Ilustrator? Projektant?
Zdecydowanie projektant. Ilustracja zawsze jest gdzieś z boku. Ale dla mnie projektant to też ilustrator i artysta. Oczywiście jest wielu projektantów, którzy nie rysują, ale jest też więcej takich, którzy rysują doskonale. Dla mnie na pierwszym miejscu jest projektowanie, na dru... a właściwie nie ma tutaj miejsca drugiego, ponieważ projektowanie to jest również projektowanie grafiki. W obu przypadkach trzeba użyć wyobraźni.
Paradoksalnie jednak prowadzisz dwa fanpage, na których pokazujesz osobno swoje projekty ubrań i grafiki.
To trochę zaprzecza temu co powiedziałem. Kiedyś miałem taki pomysł, żeby je połączyć. Stworzyłem dwie osobne strony głównie po to, żeby Ci, którzy chcą zobaczyć moje ubrania nie mieli problemów z ich odnalezieniem. Są miesiące, kiedy robię tylko grafiki, a są takie, w których wrzucam projekty. Wspólny fanpage byłby nieczytelny.
Czy w takim razie powstanie takie medium, które będzie łączyło Twoje prace?
Narazie jest Instagram, ale chciałbym jak najszybciej stworzyć stronę internetową, która będzie łączyć wszystkie te rzeczy. Zrobiłbym zakładki „ilustrations”, „collections” – tak żeby było więcej kolekcji, a nie tylko jedna.
No właśnie. MONST R była Twoją pierwszą kolekcją. Drugą mogła być ta, z którą startowałeś w konkursie Seata na 13. edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland, ale w końcu nie została zrealizowana. Gdzie zobaczymy Twoją drugą kolekcję?
Myślę, że pierwsze efekty mojej teraźniejszej pracy to FDA (Fashion Designer Awards – przyp. red.). Tegoroczne hasło konkursu to kolory. Szeroki temat, który trudno ująć w pięciu sylwetkach. Dostałem się do drugiego etapu i niedługo będę mógł sam obronić swój pomysł, pokazując dwie zrealizowane sylwetki. Jedyny szczegóły, które mogę zdradzić to, że kolekcja będzie damska. Kolorystyka będzie szersza niż czerń i biel, z którą jestem kojarzony. Poza tym stawiam na formę i ekspresję.
Poza FDA są też inne konkursy dla projektantów mody. Planujesz zaliczyć jeszcze jakiś w tym roku?
Zastanawiam się nad OFF Fashion. Muszę się tylko dowiedzieć, czy mogę wystartować z tymi samymi projektami. Myślałem też o Złotej Nitce, ale też muszę sprawdzić jak to formalnie wygląda: ile sylwetek, rysunków, jaki czas.


Polska branża mody - śledzisz, oglądasz, komentujesz czy raczej trzymasz się z dala?
Wolałbym trzymać się z dala, ale nowe technologie nie dają mi zapomnieć. (Nie)stety mam Instagram, Facebooka i te informacje po prostu się pojawiają. Są oczywiście tacy projektanci, których sam podglądam. Nie będę oryginalny jeśli powiem, że jest to Gosia Baczyńska. Są też młodzi projektanci, których śledzę: znajomi, z którymi kończyłem MSKPU, ale też np. Serafin Andrzejak, Anka Walicka, Ania Ziemniak, Beata Modrzyńska czy Kas Kryst.
Zostawmy modę trochę z boku i powiedz mi czy istnieje dla Ciebie życie pozamodowe i co Cię zajmuje, kiedy nie zajmujesz się projektowaniem?
Jestem bardzo skupiony na swoim ciele. Dużo czasu spędzam na siłowni. Jeśli nie robię nic projektowego to albo czytam książki, artykuły, albo oglądam filmy o zdrowym żywieniu. Jestem totalnie wkręcony. Lubię różne nowinki żywieniowe. W pracy, kiedy przynoszę swój lunchbox, wszyscy się patrzą jak na jakiegoś dziwaka, bo moje jedzenie wygląda inaczej.
To znaczy? Co chowasz w pudełkach?
Inni przynoszą bułki, kanapki, serki wiejskie, takie rzeczy, a u mnie jest po prostu wielkie pudło, gdzie są kiełki buraka, marchwi... Mieszkam na swojej wsi (Rokitno – przyp. red.), gdzie mam wielki ogródek i chociaż rodzice nie są rolnikami tam mamy np. kury zielononóżki a więc swoje jaja. Poza tym sieję różne dziwne rośliny i niespotykane zioła. Czekam teraz na kwiecień żeby sobie nazbierać soku brzozowego i klonowego.
Gdzie znajdziesz Huberta Kołodziejskiego w sieci? [KLIK] 

Ania Wawszkiewicz

Moda to coś więcej. Niż ciuchy, looki, wyprzedaże i ałtfity. Moda to przekazy, emocje, system korelacji, język. Słowami walczę o to by o tym pamiętać. Poza tym bywam tu i tam, czytam to i tamto, piszę tu i ówdzie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz