18 września 2015

Aryton ma na imię Patrycja, czyli rebranding w polskim wydaniu

Rebranding to ostatnio nie tylko modne słowo, ale także postępujące zjawisko. Na zachodzie przeszły go topowe marki takie jak Yves Saint Laurent → Saint Laurent Paris, Burberrys → Burberry, Fendi i Diane von Furstenberg. Ze względu na to, że uwielbiamy wszystko co zachodnie i bierzemy ten kierunek za wzór, nie trzeba było długo czekać na rebranding w polskim wydaniu.


Zaczęło się od zmiany nazwy. Na początku niezrozumiały krok, okazał się częścią spójnego planu rebrandingu marki Aryton, która w swojej historii ma już za sobą kilka takich zagrań. Tak więc, od teraz Aryton ma na imię Patrycja, zupełnie jak jego projektantka – Patrycja Cierocka-Szumichora, a dokładnie Patrizia, Patrizia Aryton.

Polska marka postanowiła jednak zrobić rebranding totalny. Zaczęła od nazwy, tuż za tym poszła zmiana logo, następnie zmiana wystroju butików. Dla pokazania efektów tych działań zorganizowała „spotkanie z gwiazdami”, na którym zaprezentowała nową linię Red Carpet i ...własny magazyn, którego redaktorem naczelnym został Michał Zaczyński. To dość niespotykane działanie na polskim rynku, choć patrząc nieco szerzej, aktualnie chyba każde centrum handlowe posiada własny tytuł.

Lubię magazyny i przeklinam swoje umiłowanie z każdą kolejną przeprowadzką. To jednak silniejsze ode mnie. Tym bardziej nikogo nie powinno dziwić, że pojechałam po własny egzemplarz nowego tworu, dzień po jego oficjalnej premierze. Nie ukrywam, że nazwisko redaktora Zaczyńskiego również było dla mnie magnesem.

Magazyn Patrizia Aryton jest produkcją komercyjną, ale zespół, który go stworzył, zrobił wszystko, by na taką nie wyglądał. Oceniam książki po okładce, a filmy po tytule. Zastosowałam tę zasadę również w tym przypadku. Pierwszym komentarzem, jakim podzieliłam się ze znajomymi była jakość papieru. Jak się później okazało nie tylko okładka, ale i środkowe wkładki, drukowane były na papierze wysokiej jakości. Magazyn nie pachnie, co trochę smuci, ale nie każdy lubi zapach tuszu na papierze. Zdjęcie kampanijne, które zostało wybrane na okładkę jest skadrowane w plan amerykański, modelka prezentuje stylizację od wysokości kolan. Jest to idealny plan sesji modowych, ponieważ pokazuje większą część sylwetki, a co za tym idzie większą część stylizacji. Jeszcze nie wiadomo co jaki czas wydawany będzie magazyn, ale jeden z napisów na okładce „jesień-zima 2015/16” wskazywać może na sezonowe zmiany. Oszczędna w treści okładka przyciąga wzrok do zdjęcia, które jest zapowiedzią jednej z sesji.

Partizia Aryton jak na przykładny magazyn przystało ma spis treści, wstępniaka naczelnego, a także stopkę redakcyjną. Ja chcę się jednak skupić na samym „mięsie”, czyli środku. Znajdziemy tam m.in. dwie sesje zdjęciowe. Obie stylizowała Marta Kalinowska. Pierwsza zawiera podstawową kolekcję marki na sezon jesień-zima 2015/16. Wełniane płaszcze, swetry, poliestrowe i wiskozowe spodnie i bawełniane bluzki sfotografowała Barbara Czartoryska na ...Majorce. Nie jest to oczywista lokalizacja sesji, która pokazywać ma jesienno-zimowe trendy. Druga, autorstwa Marcina Biedronia (A21 TEAM) to prezentacja nowej linii marki. Nazwa „red carpet” z pewnością lepiej się „klika” i bardziej zapada w pamięć niż jej polski odpowiednik – „czerwony dywan”. Projekty w tej kolekcji nie zaliczają się do klasyki. Widać eksperymenty projektantki, na przykład w kwestii wykorzystanych materiałów tj. drukowana bawełna, tłoczona, gofrowana, dwustronna pianka, tłoczona satyna, perforowany zamsz itd. To, wbrew pozorom, propozycje nie tylko na czerwony dywan. Wyniki dwóch sesji zdjęciowych zajmują prawie 50% objętości magazynu. To dobre rozwiązanie, ponieważ projekty mogą bronić się same.


Oprócz zdjęć w magazynie znajduje się wywiad z projektantką marki, która o powiada o tym jakie wymagania mają klientki marki, jakie zmiany w Patrizia Aryton zachodzą właśnie na naszych oczach, jakie kolory wydobywają piękno wełny. Wspomina, że od roku spędza przynajmniej jeden dzień w którymś z salonów firmowych, po to, aby mieć bezpośredni kontakt z klientkami marki. Brawo, pani Patrycjo, to się ceni!

Magazyn wiele razy umożliwia nam zajrzenie za kulisy. Możemy zobaczyć nie tylko backstage sesji zdjęciowej, ale także poznać „tajemnice firmowe”, czyli triki, które marka wykonuje aby utrzymać wysoką jakość projektów. 

Michał Zaczyński wraz z redakcją magazynu zadbał o to, by nie była to laurka na cześć marki lub gazeta „na raz”. W środku znajdziemy również „Alternatywny słownik tkanin”, czyli część, dla której warto zostawić magazyn na półce. W swój lekki i przyjemny sposób Zaczyński przedstawia wszystkie tkaniny, z których marka Partizia Aryton korzysta w swoich kolekcjach. Nie obeszło się bez zabawnych wstawek, ciekawostek i złotych myśli. Ze względu na postępujący proces rebrandingu w magazynie jeden z artykułów traktuje również o nim, na przykładzie marek zagranicznych, oczywiście zachodnich. Dalej, 26 lat marki redakcja przedstawiła na osi czasu, podsumowując to jako „niezła historia”. Przyznaję, niezła, warta zapamiętania i powtarzania. W kolejnym tekście wypunktowano wszystkie plusy lokalnej produkcji.

Mięso, lub jak kto woli „środek” już prawie za nami, więc pora na deser, najlepszą część lunchu. W menu tiramisu. Przyjęło się, że jedząc to ciasto musimy widelczykiem/łyżeczką zebrać wszystkie jego warstwy, a zazwyczaj to co najlepsze i tak jest na samym końcu. I tak jak w przypadku tiramisu jest to biszkopt nasączony mocnym espresso i likierem Amaretto, tak w przypadku magazynu Patrizia Aryton jest to 5 stron, na których widzimy krok po kroku drogę jaką przebywa płaszcz od projektu do efektu. Drogę, która w rzeczywistości zajmuje 275 dni, zaczyna się od rysunku, poprzez jego transformację, dopasowanie elementów, komputerowe ich rozłożenie, papierowy wydruk, przygotowanie prototypu z surówki, zszywanie płaszcza we wzorcowni, kolejne etapy przedprodukcji, aż po charakterystyczne dla marki przewracanie płaszcza przez dziesięciocentymetrowy otwór pod pachą, prasowanie żelazkiem parowym na manekinie, doszywanie etykiety z nazwą oraz ostateczną podróż do magazynu, z którego płaszcz trafia do wybranych salonów. To, moim zdaniem, najlepsze kulisy, jakie pokazała nam marka w pierwszym numerze magazynu.

W tym numerze znajdziemy jeszcze 3 propozycje stylizacji, płaszcze „wielkich tego świata”, z których uczynili oni swoje znaki firmowe i kolejne kulisy, czyli zaproszenie do firmowego konta na Instagramie.

Ten magazyn mógł być gazetką „na raz”, na chwilę, do oglądania (w połowie jest hołdem dla wzrokowców). Mógł, ale dzięki ekipie redakcyjnej stał się też składnica wiedzy o marce i wiedzy jako takiej, ciekawą pozycją do pociągu i przyjemnie prezentującym się magazynem na półkę. Wspominałam już, że oceniam książki po okładce a filmy po tytule. Nigdy jednak nie oceniam magazynu po pierwszym numerze. Czekam więc na kolejny i kolejny i kolejny. Wtedy dopiero będę wiedziała co z tego wyszło. Jak na razie mogę powiedzieć, że są to dobre nowego początki.

Magazyn znajdziecie w salonach marki Patrizia Aryton. Adresy salonów znajdziecie TUTAJ.

Ania Wawszkiewicz

Moda to coś więcej. Niż ciuchy, looki, wyprzedaże i ałtfity. Moda to przekazy, emocje, system korelacji, język. Słowami walczę o to by o tym pamiętać. Poza tym bywam tu i tam, czytam to i tamto, piszę tu i ówdzie.

1 komentarz :